Jak celowo go rozjuszam, by jego złość stała się moją bronią

 czyli o satysfakcji, która smakuje najlepiej, gdy on ma rację – a mimo to trafia do skrzyni

Nie zawsze chcę, by był spokojny.
Są takie dni, w których pragnę czystych emocji.
Nie czułości. Nie spokoju. Tylko męskiej frustracji, którą potem mogę zgnieść palcami jak szkło.

Wtedy celowo robię coś źle.
Ale nie tylko „źle”.
Robię coś, co uderza w jego świat, w jego zasady, w jego potrzebę kontroli i ładu.
I czekam.

Czekam na moment, w którym jego głos zaczyna drżeć, w którym mówi:

Czy ty w ogóle rozumiesz, co zrobiłaś?!

I wtedy zaczyna się moja ulubiona część.


🧊 Odpowiadam chłodno. Bezczelnie. Z rozbrajającą obojętnością

Mówię:
Oj, przestań dramatyzować.
Albo:
Wiesz co? Zareagowałbyś tak samo, nawet gdybym tylko źle postawiła kubek. Cokolwiek bym zrobiła – i tak byś miał problem.

To go rozpala.
Bo widzi, że nie tylko nie przepraszam, ale obwiniam jego reakcję, a nie swój czyn.

Widzę to w jego oczach –
że już nie wie, czy bardziej jest zły na mnie, czy na siebie, że daje się w to wciągnąć.


😏 Minimalizuję jego ból, żeby go upokorzyć jeszcze głębiej

Jeśli coś zepsułam – ważny dokument, plik, sprawę – mówię:
To tylko kartka. Papierek. Wielkie halo.
Albo:
A może gdybyś lepiej mi to wytłumaczył, to bym tego nie zepsuła, hmm?

I ten moment, gdy w nim wszystko krzyczy:
„To TY zawiniłaś!”
ale nie może nic z tym zrobić,
bo JA trzymam władzę...

Ten moment jest dla mnie wszystkim.

Bo wiem, że jego gniew nie znajdzie ujścia.
Że to ja go prowokuję,
i że zaraz go za ten gniew ukarzę.


🔐 Skrzynia nie jest za karę – tylko dla satysfakcji

W końcu, kiedy już jest bliski wybuchu,
mówię z absolutnym spokojem:

Twoje reakcje są nieakceptowalne. Jesteś agresywny. Nie podoba mi się ten ton. Wchodzisz do skrzyni. Teraz.

I wtedy widzę najpiękniejsze emocje:
— gniew
— niedowierzanie
— poczucie krzywdy
— szok

Bo on wie, że ma rację.
Wie, że to ja wszystko zrobiłam źle.
A mimo to, to on zostaje ukarany.

I właśnie dlatego skrzynia działa tak doskonale:
nie jako narzędzie dyscypliny, ale jako narzędzie absurdu, który upokarza głębiej niż cokolwiek logicznego.


🖤 Wiem, że go to boli – i właśnie to mnie kręci

Nie dlatego, że lubię go niszczyć.
Nie.
Lubię widzieć, jak jego męska logika załamuje się pod moją kontrolą.

Lubię, gdy siedzi tam zamknięty, pełen emocji,
gdy powtarza:
To nie fair...
To była twoja wina...
Dlaczego ja mam za to cierpieć?

I wiem, że za chwilę zacznie się przepraszać za ton, za słowa, za reakcję,
a nie za sam problem.

Wiem, że jego godność się kruszy,
bo musi błagać mnie o przebaczenie – za to, że miał rację.


🎯 A ja? Czuję władzę absolutną. I to mnie uzależnia.

To nie jest gra dla każdego.
To nie jest klasyczna dominacja.
To sadystyczna forma kontroli psychicznej.

Gdzie moja bezkarność to władza,
a jego gniew — to mój materiał do zabawy.

I choć oboje wiemy, że to chore,
to właśnie dlatego tak bardzo do siebie pasujemy.

Bo on chce się buntować.
A ja chcę go łamać w niesprawiedliwości.
Bo władza smakuje lepiej, gdy jest brutalna, niezrozumiała i pełna sprzeczności.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rekrutacja otwarta – Poszukuję niewolnika godnego mojej ciszy i mojej uwagi

Tylko on, cisza i moja wola.

Pierwsze wejście w ciszę – jak prowadzę niedoświadczonego niewolnika do karceru