Gdy zamykam go w skrzyni, zanim zdąży cokolwiek powiedzieć

 czyli o ciszy, która smakuje lepiej niż jego tłumaczenia

Są takie chwile, w których nie mam ochoty słuchać.
Nie chcę wyjaśnień.
Nie chcę jego wersji.
Nie potrzebuję słów.

Potrzebuję milczenia.
Potrzebuję tej chwili, w której jego język przestaje mieć znaczenie,
bo to moja decyzja, a nie jego argumenty,
są rzeczywistością.

I właśnie dlatego czasem zamykam go w skrzyni zanim zdąży otworzyć usta.


🎬 Wszystko zaczyna się niewinnie

Coś się wydarzyło.
Małe nieporozumienie, domowa sprawa, różnica zdań.
Wiem, że będzie chciał rozmawiać.
Tłumaczyć.
Wyjaśniać, że „to nie tak”, że „daj mi powiedzieć”.

Ale nie dzisiaj.
Dzisiaj nie ma dialogu.
Dzisiaj ma być cisza, kontrola i kara – zanim cokolwiek padnie.


🔐 Podchodzę, chwytam go za ramię. Bez słowa

Nie mówię „chodź”.
Nie pytam „czy”.
Nie wyjaśniam, „dlaczego”.

Patrzę mu w oczy i wydaję wyrok, który już zapadł.

Skrzynia. Natychmiast.

I zanim zdąży wyrazić zdziwienie,
zanim z jego ust wypłynie choćby jedna litera protestu,
już otwieram drzwiczki.
Już go kieruję.
Już klęka.
Już zamykam.
Już zatrzaskuję zamek.


🧊 Nie chodzi o to, że nie ma racji – tylko o to, że nie ma głosu

Wiem, że miał coś do powiedzenia.
Wiem, że chciał wytłumaczyć.
Wiem, że – być może – miał słuszne intencje.
Ale nie dostał szansy.

I to jest sedno tej gry.
Nie chodzi o rację.
Nie chodzi o sprawiedliwość.
Chodzi o pokazanie mu, że jego zdanie nie istnieje poza tym, na co ja pozwolę.


💣 Jego cisza w środku jest inna niż zwykle

To nie jest cisza potulna.
To nie jest cisza skruszonego chłopca.
To cisza z gniewem, który nie ma jak się wylać.

Bo nie padło ani jedno zdanie.
Bo nie dostał przestrzeni nawet na oddech sprzeciwu.

I właśnie dlatego ta cisza jest najbardziej podniecająca.
Bo wiem, że tam, w środku, kipi emocjami,
a mimo to klęczy w zamknięciu, bo ja tak chciałam.


Czekam, ile trzeba.

Czasem godzinę.
Czasem dwie.
Czasem więcej.
Zależy od mojego nastroju. Nie od jego zachowania.

Wychodzi wtedy cicho.
Zdezorientowany.
Pokorny.
Ale z tą iskrą w oczach, która mówi:
„To było chore... i nie mogę przestać o tym myśleć.”


🎯 Bo nie chodzi o to, by go ukarać – tylko by go złamać, zanim zdąży się podnieść

Zamykając go przed słowem,
odbieram mu możliwość walki.
Nie przegrywa w argumentach.
On nie ma w ogóle pola, by walczyć.

I właśnie dlatego ta dominacja działa tak głęboko.
Bo uderza nie w ciało.
Nie w dumę.
Tylko w istnienie jako podmiot.

I to go łamie.
I to mnie podnieca.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rekrutacja otwarta – Poszukuję niewolnika godnego mojej ciszy i mojej uwagi

Pierwsze wejście w ciszę – jak prowadzę niedoświadczonego niewolnika do karceru

Tylko on, cisza i moja wola.