#1: "Bo śmiał mi przerwać"
Zaczęło się banalnie. Rozmawialiśmy o czymś przy kolacji. Mówiłam mu o planach na weekend — niezobowiązująco, w moim tonie, który zawsze oznacza, że to nie jest dyskusja. A jednak... przerwał mi.
— Może zamiast wyjazdu lepiej byłoby zostać i...
Zamarłam. Spojrzałam na niego ponad kieliszkiem wina.
— Co zrobiłeś? — zapytałam chłodno.
Zrozumiał w sekundę. Cisza. Spuścił wzrok.
— Przerwałeś mi — powtórzyłam. — Mnie.
Odsunęłam krzesło. Wstałam powoli i powiedziałam tylko jedno zdanie:
— Do skrzyni. Teraz.
Skrzynia: 40 minut. Bez słów.
Zawsze chodzi tam sam. Czasem nawet nie musi się rozbierać — poniżenie nie wymaga nagości. Wystarczy, że wie, co zrobił i co musi się wydarzyć, by to „odkręcić”.
Zamknęłam go. Nie trzaskałam klapą. Zrobiłam to cicho, jakby zamykała się stara książka. Poszłam zaparzyć herbatę. Puściłam sobie ulubiony podcast.
Kiedy wróciłam, nie powiedziałam nic. Usiadłam w fotelu naprzeciwko i po prostu czekałam. Po 40 minutach zapukał. To ustalony sygnał.
Otworzyłam skrzynię.
Patrzył na mnie. Spocony. Skruszony.
— Przepraszam, Pani — wyszeptał. — Nie powinienem był ci przerywać. Proszę... pozwól mi cię wysłuchać.
Uśmiechnęłam się łagodnie. Dotknęłam jego policzka.
— Właśnie tego oczekiwałam.
Refleksja
To nie była wielka awantura. To było subtelne przesunięcie granicy. A ja nie pozwalam, by granice się rozmywały. Skrzynia przywraca porządek. On tego potrzebuje. Ja tego wymagam.
I niech każdy, kto śmie twierdzić, że kobieta nie powinna mieć ostatniego słowa, zamknie się chociaż na chwilę. Najlepiej w skrzyni.
Komentarze
Prześlij komentarz