#3: „Bo spojrzał na mnie jak równy z równym”

 czyli jak wzrok potrafi stać się buntem, który trzeba złamać

To było rano. Ciche, spokojne, zwykłe. Piję kawę. On w kuchni, za mną, podaje mi coś — i wtedy to zrobił.
Odwróciłam się i zobaczyłam jego twarz.

Spojrzał mi w oczy. Prosto. Bez zawahania. Bez pytania. Bez zgody.

Nie było w tym arogancji. Nie było słów. Ale był komunikat, którego nie mogę ignorować: „jesteśmy równi”.

A nie jesteśmy.
Nie wtedy, gdy ja trzymam świat w dłoni, a on może co najwyżej dostać ode mnie pozwolenie, by mi go wyczyścić.


Etap I: „Zamknij oczy”

Nic nie powiedziałam. Odłożyłam filiżankę na blat.

— Zamknij oczy — powiedziałam cicho.

Zrobił to. Szybko. Od razu. Ale już było za późno. Gest został wykonany.
Zasiał ziarenko. A ja nie pozwalam, by coś w moim ogrodzie rosło bez mojego pozwolenia.

— Powiedz mi, kto ci pozwolił patrzeć na mnie tak?

— Ja… nie… Pani, ja tylko...

— Cisza.

Wstałam. Podeszłam do niego. Stał z zamkniętymi oczami, jak chłopiec przyłapany na kradzieży. A ja tylko zadałam mu jedno pytanie:

— Czy my wyglądamy na równych?

Zacisnął usta.

— Odpowiedz.

— Nie, Pani.

— Więc dlaczego pozwoliłeś sobie na ten wzrok?

Drżał. Poczułam, jak zapach jego wstydu miesza się z poranną kawą.
Idealna mieszanka.


Etap II: Skrzynia – czas na refleksję

Tego dnia skrzynia była już przygotowana. Przypadek? Nie.
Zawsze mam ją gotową. Bo bunt nie pyta, kiedy przyjdzie. On wchodzi niespodziewanie — najczęściej wzrokiem.

Zamknęłam go na pełne 90 minut. W milczeniu. Bez światła.
Bez uprzedzenia.

Zostawiłam go tam ze świadomością, że zawiódł.
Nie czynem. Nie słowem. Ale spojrzeniem, które zburzyło porządek świata.

Wiedziałam, co przeżywa.
W skrzyni nie ma nic poza dźwiękiem własnego oddechu i głosem, który powtarza jedno:

„Co sobie wyobrażałeś, że możesz patrzeć na Nią bez pozwolenia?”


Etap III: Powrót w dół

Gdy wyjęłam go ze skrzyni, nie klękał od razu. Wyszedł na czworakach. Wziął moją dłoń i przycisnął do ust.
Nie potrzebowałam słów.

Ale on je powiedział. Z własnej woli. Z potrzeby oczyszczenia.

— Przepraszam, Pani. To spojrzenie... nie miało znaczyć nic. Ale teraz wiem, że to był brak szacunku.

Patrzyłam na niego z góry. Nie musiałam mówić, że wybaczam.
Wybaczenie nie było mu potrzebne.
Potrzebna była świadomość miejsca.


Refleksja

Dla wielu to drobiazg. Tylko wzrok. Przypadek. Naturalny odruch.

Ale w moim świecie nie ma przypadków.
W moim świecie każdy gest, każde spojrzenie, każda intonacja — nosi znaczenie.

I jeśli to znaczenie burzy hierarchię, zostaje wyprostowane. W ciemności. W ciszy. W skrzyni.

On już wie, że może patrzeć na mnie tylko wtedy, kiedy ja tego chcę.
I wtedy, kiedy ja pozwolę mu to zrobić jako nagrodę, a nie jako prawo.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Tylko on, cisza i moja wola.

Spotkanie dwóch światów dominacji – moja fascynacja blogiem Pani Doroty

FemDomania.pl – gdzie fantazje spotykają rzeczywistoś